Dziś jest ten
dzień. Super, dziś wyjeżdżam.... Ojej, przepraszam, I am so sorry, gdzie mam
głowę.
Przecież się nie przedstawiłam; więc jestem Jula. A co do
wyjazdu to jadę do Anglii, a dokładniej
do Londynu. Na studia plastyczne. Może
teraz cofnijmy się w przeszłość...
Zawsze byłam
wzorową uczennicą, dużo się uczyłam i miałam wspaniałe oceny , a także pokaźne
osiągnięcia, zarówno te naukowe jak i te związane z talentem plastycznym. Byłam
uwielbiana przez nauczycieli i dorosłych, ponieważ byłam bardzo kulturalna i dobrze wychowana.
Lubiłam się uczyć, nawet sprawiało mi to przyjemność. Nigdy natomiast nie
miałam przyjaciół, pomyślicie pewnie, że to straszne ale nie, przyjaciele nie
byli mi potrzebni. Miałam i nadal mam wspaniałych rodziców, którzy zawsze mnie
we wszystkim wspierają i pomagają. Dzięki mojej wiedzy dostałam się na
zagraniczne studia, gdy tylko dostałam list z wiadomością o przyjęcie mnie na
uczelnie nie mogłam wyjść z podziwu i przez cały dzień skakałam po domu jak
małe dziecko. Jest to dla mnie naprawdę bardzo wielka szansa, gdyż na te studia
przyjmują tylko najzdolniejszych. Wszyscy ludzie, którzy skończyli te studia są
teraz wielkimi znanymi na świecie artystami.
Co by tu jeszcze powiedzieć.. Hmmm. Już wiem,
mam 19lat. Jestem szatynką z prostymi długimi włosami, mam dość ciemną
karnację. Posiadam oczy z zieloną tęczówką. Jestem przy kości, ale staram się
odchudzać. Jestem niezdarą a także
jestem dość wrażliwą osobą, dlatego też często płaczę. Szczególnie wtedy gdy
inni mnie wyzywają, mnie lub to co robię bądź czego słucham. Mój gust muzyczny
preferuje klasykę i pop, a w tym One
Direction. No, ale dość o mnie...
Powiem wam tyle,
trzeba żyć teraźniejszością, nie wracajmy do przeszłości, najważniejsze jest
dziś, a dziś jest bardzo ważny dzień.
Ostatnie
przygotowania i już możemy wyjeżdżać na lotnisko. Bardzo się stresuje, to mój
pierwszy samotny wyjazd na tak długo. Będę tęsknić za rodzicami i domem, w
którym się wychowałam. Mieszkałam w Polsce a dokładnie to małym mieście o
nazwie Sandomierz. Przeprowadzka z tak małego miasta do tak dużej miejscowości
trochę mnie przeraża.
Za jakieś pół
godziny muszę już wyjeżdżać aby nie spóźnić się na lotnisko do Rzeszowa. Jest godzina 10:00 a na lotnisku mam być o 12:00.
- Kochanie pośpiesz się ,bo nie zdążymy - usłyszałam głos
mamy, który wydobywał się z kuchni piętro niżej.
- Spokojnie ,już idę- krzyknęłam i wrzuciłam telefon do
torby podręcznej.
Zbiegłam szybko po schodach i podreptałam do kuchni.
Widok,
który tam zastałam był bardzo miły, mianowicie mama i tata siedzieli przy
stole, na którym wystawione było dość pokaźnych rozmiarów śniadanie i śmiali
się w niebo głosy. Kocham ich za to, że zawsze mają taki dobry humor.
Gdy dotarliśmy już na lotnisko musiałam żegnać się z rodzicami , niestety nie
obyło się bez łez. Stałam tam wtulona w najważniejsze osoby w moim życiu,
niestety przerwał nam głos wydobywający się z głośników. Oznajmił on,że
pasażerowie lecący do Londynu proszeni są o udanie się do odprawy.
Ucałowałam rodziców w oba policzki i ruszyłam do punktu odpraw.
Gdy
znalazłam miejsce w samolocie wygodnie się ułożyłam, wsadziłam w uszy słuchawki
i usnęłam..
-
Przepraszam, halo..- poczułam czyjąś rękę na ramieniu- proszę pani, proszę o
zapięcie pasów za chwileczkę lądujemy.- powiedziałam cicho stewardessa i
uśmiechnęła się do mnie.
Odwzajemniłam
uśmiech i spełniłam prośbę kobiety.
...Wysiadłam z taksówki i stanęłam przed budynkiem, w którym
miałam wynajęte mieszkanie , zapłaciłam kierowcy i wzięłam swoje walizki.
Pośpiesznym krokiem ruszyłam do wnętrza budynku.
Zameldowałam
się na recepcji i skierowałam się do windy. Weszłam do środka i wcisnęłam 9.
Wyszłam z
małego pomieszczenia windy i podeszłam do drzwi apartamentu, otworzyłam je i w
podskokach skierowałam się do środka.
Mieszkanie było wprost cudowne, przestronne i pięknie urządzone. Większość mebli była biała a ściany były w różnych kolorach; miętowym, szarym, białym i fioletowym. Całość pięknie się komponowała.
Była godzina 13:30 więc postanowiłam się rozpakować, następnie pragnęłam zobaczyć moją uczelnie i pospacerować trochę po mieście.
Wyciąganie rzeczy i układanie ich zajęło mi 3, 5 godziny. To trochę późna godzina dlatego stwierdziłam, że po papiery do szkoły i plan lekcji udam się jutro. Wzięłam tylko szybki prysznic, ubrałam się z ciepły sweterek i wygodne buty.
Nawet jeśli były jeszcze wakacje to na dworze wiało i nie było tak ciepło jak w Polsce.
Spacerowałam tak chwile po mieście, później weszłam do sklepu spożywczego.
Z dwoma wielkimi reklamówkami wyszłam ze spożywczego, zmierzałam już w kierunku domu.
Wyciągnęłam telefon i sprawdzałam godzinę gdy nagle coś mnie uderzyło, upadłam na tyłek, a całe zakupy wysypały się. Podniosłam głowę i zobaczyłam chłopaka w kapturze i małego psa.
Chłopak ściągną okulary słoneczne i kaptur. Był to piękny blondynek, o przesłodkich niebieskich oczkach. Gdy spojrzał na mnie uśmiechnął się uroczo, a piesek skoczył na moje kolana.
- Bardzo Cię przepraszam, to przez Loki.- powiedział niebieskooki.
- Czy ty jesteś Niall- spytałam zaskoczona.
-Fanka.?
- A co, za stara jestem?- zaśmiałam się po moim pytaniu
-Ha, ha, ha - wyszczerzył się chłopak. - Jak się nazywasz?- zapytał i wstał, a zaraz potem zaczął zbierać moje zakupy.
- Jestem Jula- powiedziałam i także zaczęłam zbierać jedzenie.
- Piękne imię.
- Dziękuje. Czy to nie jest czasem pies Liama i Danielle.- wskazałam na psiaka, który trzymał w pysku moją pomarańczę.
- Tak, ale ta parka poszła do restauracji, a Loki strasznie skomlał więc wyszedłem z nim. Warto było ten pies wie na kogo wpadać- wyszczerzył się i pomógł mi wstać.
Zarumieniłam się i wzięłam od chłopaka zakupy.
- Może chciałabyś gdzieś wyjść- zapytał i wziął psiaka na ręce.
Zrobiłam wielkie oczy i odpowiedziałam powoli;
- Ty, ty ,,ty.. Chcesz wyj, wyjść, gdzieś, ze, zemną?- jąkałam się, a przecież nigdy się nie jąkam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz